Sztos… czyli Content Marketing po Polsku.
Do napisania tego wpisu zmobilizował mnie ostatni przypadek naszego nowego klienta, który przyszedł do Nas z filtrem ręcznym. Na jednej ze zwrotek z Google dostaliśmy link z zakupionego przez klienta Content Marketingu, z portalu, który za publikacje bierze ok 150 zł. Linkiem był zwykły adres www na końcu arta. Pomyślałem, że to na bank jakaś wpadka Google, ale po krótkim audycie stronki wydawcy było wiadomo o co biega… tak zwana monetyzacja ruchu i treści, czyli swl w sitebarze i stopce.
Od roku korzystam z platform pośredniczących w publikacjach treść, tych oficjalnych, jak i tych z grup zamkniętych i w/g mnie chłopaki robią super robotę. Mają ogromny wkład w rozwój Content Marketingu w Polsce za sprawą budowania możliwości dotarcia do wydawców i całej rzeszy reklamodawców. Niestety tutaj problem leży w naszej polskiej naturze, a mianowicie po stronie sprytnych wydawców. Był czas na zarobek na SWL, teraz ludzie przerzucili się na Content Marketing.
Z uwagi na to że sporo tego ostatnio publikujemy, zauważyliśmy znaczny spadek jakości usług po stornie wydawców.
Spisaliśmy swoje wszystkie spostrzeżenia w jednym miejscu, aby przybliżyć problem.
– wydawcy nie dbają całkowicie o te nasze artykuły, często wrzucają je bez sprawdzenia treści (mieszarki) / linków (exact anchor), co skutecznie przekreśla stronkę w oczach Google po pewnym czasie. Rok temu moc publikacji była znacznie większa, niestety teraz te linki po prostu już “nie kopią”, jak to miało jeszcze niedawno miejsce.
– wydawcy totalnie nie zależy na promowaniu naszego Content Marketingu, artykuły trafiają na głębokie podstrony, gdzie nikt ich nie ma prawa odnaleźć. O kwestii wew. linkowania nawet nie będę się rozpisywał, bo totalnie jest zaniedbywana, a o wrzuceniu naszych treści na sociale, ew. puszczeniu ich w mailingu można totalnie zapomnieć.
– powstaje masa pseudo-portali, blogów zwanych przez Nas “MFCM” (made for content marketing). Jest to nic innego, jak zwykłe “precle” przepełnione reklamami. Temat jest prosty – przechwytujesz starą domenę z PR, zakładasz precla na WP na darmowej skórce, podpinasz pod jakiś system “pośrednictwa publikacji treści” i reklamy. Nieświadomi ludzie wrzucają Ci artykuły, płacą za link min 50 zł i interes się kręci 😉 Pośrednicy też tutaj za często nie strajkują.
– seowcy robią sobie piramidy z portali, podlinkowywując xr/swl swoje arty, co prowadzi do zepsucia profilu linków domeny wydawcy.
– wydawcy zbierają treści na stronki, a po paru miesiącach podpinają tam SWL. Jak każdy wie, dla Google nie ma różnicy czy link jest w treści, czy sitebarze. Jeżeli uzna, że storna bierze udział w sprzedaży linków, strony z niej linkowane nie mają za kolorowo. Czyli czasem lepiej kupić pkt w Statlinku niż art za 50 zł 😉
– wycinanie linków/podmianka na swoje po czasie, ew. ustawianie atrybutu nofollow, ew. noindex też nie jest czymś rzadkim.
– kupowanie publikacje na domenach, co po roku znikają, bo wydawca zdecydował o nie przedłużaniu domeny to całkiem normalna sprawa.
– duże portale gdzie publikacja kosztuje 1,5 k zł nie dają za dużo ruchu. Po miesiącu publikacji w topowej Polskiej gazecie miałem 7 ( siedem ) przejść na stronę klienta. Arty są publikowane głęboko w strukturze strony i internauta praktycznie nie ma możliwości się do nich dostać przez nawigacje serwisu.
– zmiany w CSS, tak aby nie było widać linka w treści też się zdarzały, wiadomo nikt nie chce oddawać ruchu. Skoro te linki już tam muszą być w treści, to niech ich nie będzie chociaż widać 😉
– wrzucane arty mimo sformatowania, rozjeżdżają się za sprawą błędów na stronie wydawców. Treść totalnie rozjechana, ew. które wygląda jak blog tekstowy, nie zachęca raczej do klikania w linki, a na pewno nie do czytania
– na portalach niszowych/tematycznych/branżowych powstają nagle dodatkowe kategorie dla wpisów totalnie nie związane z tematem, w celu zwiększenia zysków z publikacji. Tak z fajnej tematycznej stronki robi sie ogólno-tematyczny precel.
– w Polsce ludzie są bardzo wyrachowani i często/gęsto dostając zapytanie o współprace z firmami marketingowymi za sprawą Content Marketingu, wyceniają swoja stronę jak by tam miała milionową odpowiedzialność, węsząc duży zarobek. Do dziś pamiętam, jak jednego kulinarnego blogera “skorumpowałem” artykułem sponsorowanym płacąc za niego 150 zł, a nie 1300 zł, jak na początku zostało mi zaoferowane. Taka mała rade ode mnie dla link builderów, z “obiektywnymi i niezależnymi blogerami” rozmawia się osobiście, ew. przez tel, tak aby śladu nie było po negocjacjach, bo blogerzy cenią sobie “dyskrecję”.
– ściemnione dane apropo ruchu na serwisie z analiticsa, nie są niczym nowym. Dziękować bogu, że mamy Sem Storma i Search Metricsa.
Postanowiliśmy nie podawać tutaj nazw domen, ew. screanów, gdyż łatwo by było odnaleźć strony biorące udział w publikacjach płatnych. Kto korzysta z takiej formy zdobywania linków, wie dobrze o czym tu piszę. Przykłady, jakie podaliśmy, oczywiście nie są codziennością. Są na szczęście jeszcze uczciwi ludzie w tym kraju, tylko że zauważyliśmy, że wraz z rozwojem tego rynku coraz częściej zdarzają się sytuacje wyżej przez Nas wymienione.
Jak w/g mnie skończy się to, jak wszystko będzie tak dalej wyglądało?
– klienci przestaną kupować artykuły, bo najprościej nic im nie będą dawać.
– w końcu ktoś z Google weźmie się za te portale i zrobi czystkę za sprzedawanie linków.
Jednym słowem, jeszcze nie wszyscy dorośliśmy mentalnie do tej formy promocji w internecie.
My publikując ten post mamy nadzieję, że niektórzy się opamiętają i zaczną myśleć bardziej przyszłościowo.
Niestety wszystko to prawda. Znalezienie wartościowej strony do publikacji artykułu graniczy z cudem. Strony jakie są dostępne w „systemach do CM” w większości w ogóle się nie nadają ze względu na tragiczną jakość.
Kiedyś było naprawdę fajnie, nie bałem sie odpalić panelu z propozycjami przy kliencie, teraz… teraz każdy muszę klikać ręcznie przed spotkaniem aby lipy nie pokazać.
Nie narzekałbym tylko na wydawców. Uważam że problem głównie leży w mentalności reklamodawców. Bo nie rozumieją co robią i nie wiedzą co to CM:
Polecam:
Masz racje, krótkowzroczność jest po obu stronach.
Heh, no i mamy tzw. „chciałem dobrze – wyszło jak zawsze”… polska mistrzem polski ;]
Co więcej jak już się znajdzie wartościową stronę do publikacji – zadbany blog czy dobry portal i dogada publikację to właściciel bardzo szybko zaczyna sam kombinować i z czasem zadbany blog zostaje otwartym preclem 😉
Dokładnie, ja robię głownie „zdrowie i uroda” i teraz ludzie zeszyli interes i nagle do portalu są dokładane dodatkowe kategorie typu „finanse”
Skąd ja to znam, poświęcam mnóstwo czasu na znalezienie dobrego bloga z dobrym profilem linków a po kilku miesiącach okazuje się, że zapłaciłem za coś co teraz mi szkodzi…
Polacy już tacy są, wszystko chcą zrobić jak najszybciej, jak najtańszym kosztem i wyciągnąć z tego „grube miliony”. Mnie to by ciekawiło jakieś zestawienie, wpis ile np realnie jest warte zamieszczenie artykułu na stronie z danym ruchem, przejściami na naszą stronę.
Nie chce wchodzić komuś w interes ;-), ale z drugiej strony może kiedyś coś takiego wrzucimy jak sytuacja sie nie poprawi.
Wiem, że piszesz o Polsce, ale za granicą też czasami są takie jazdy. Jak dla mnie zdecydowanie najgorsze są te blogerki-mamuśki, które najczęsciej mają te swoje blogi potworzone tylko i wyłącznie po to, by łoić kasę albo dostawać gratisy od Pampersa/Gerbera/itd, a nie po to, by tworzyć jakikolwiek wartościowy kontent. Każdy cm kwadratowy bloga zapchany reklamami, a same „artykuły” też są opisami produktów, które każda „dobra mama” MUSI kupić swojemu maleństwu. Na te mam największą alergię. I na pewno nie chciałabym tam linka, bo tak jak mówisz, to jest tylko kwestia czasu kiedy w końcu Google zrobi z nimi porządek. Grrrrrrr.
Korzystamy też przy projektach na zagranice z systemów zagranicznych i rzeczywiście się to zdarza. Ale wkurza mnie to że w Polsce, ludzie zwęszyli już na tym interes i pogrzebią całą idee Content Marketingu.
A co sądzicie w tym kontekście o Leadbullet / NextClick i Whitepress? Darku, pisząc o platformach pośredniczących w publikacji treści, z których korzystasz, miałeś może na myśli którąś z nich?
Ten art jest o kombinowaniu wydawców,a nie systemów do publikacji, korzystam z każdego dostępnego w Polsce. Niestety nieuczciwi wydawcy są każdym systemie.
No ale też jest tak, że prowadząc spokojnie stronę tematyczną z unikalną treścią itp itd, robiąc to po prostu solidnie przez długi czas tak było, że jesteś spychany z serpów właśnie tymi „śmieciowymi” stronami. Niejeden się załamał gdyż wkładał serce i czas w unikalność itp itd a tu zaraz z 20 dziwnych stron mu się pojawiło i nagle łapie 3 czy 4 dziesiątkę co skutecznie demotywuje. Niewielu jest wydawców, którzy nie ulegli pokusie zarobku widząc i słysząc jak konkurencja na tym zarabia. Od lat się mówiło, że to jest zamknięty krąg i że tak na prawdę sami sobie robimy krzywdę, no ale powszechna dostępność tworzenie stron przyciągnęła masę chętnych na sławę i bogactwo. I zgodzę się z artykułem, też kiedyś myślałem, że systemy do content marketingu będą jakoś panowały na rynkiem. Pomyślałem nawet, o w końcu będzie porządek, ale sam się naciąłem na nadmuchiwane statystki + dziesiątki gównianych precli i już wtedy wiedziałem, że to po prostu kolejni kandydaci to zarabiania kasy a nie systemy nazwijmy je patetycznie, wydawnicze. Cóż można powiedzieć…ech…może faktycznie jak googlarz wytnie kilkadziesiąt procent to wartość i znaczenie rynku wzrośnie. A tak, znowu wszyscy na allegro i „profesjonalne teksty” na kilka tysiecy znaków po 10 zł…trochę to smutne, smutne te nasze polskie seo…ech
Tak naprawe jak zaspamujemy te miejscówki to już chyba nic nam nie zostanie, gdzie będzie można link wrzucić. Content marketing podzieli los for internetowych.
Podobną sytuację miałem w mięsnym. Pytałem, czy świeże kurczaki Sprzedawczyni odpowiedziała, że tak. Przychodzę do domu a tu taka niespodzianka. Więcej tam nic nie kupie. Ale mięsny ma to gdzieś znajdzie innego naiwnego. Tak samo z wydawcami. Każdy wie, że można na tym zarobić nie każdy wie jak to zrobić. Dotyczy to obu stron. A Klient dostaje filtra. Nie ma co się martwić znajdzie się kolejnego.
Zastanawiam się co to za CM jeśli przechodzi na stronę 7 osób i wydane zostało 1500zł co daje nam 214zł za potencjalnego Klienta. Za takie coś normalnie do konta.
Pozdrawiam
No niestety – kupująć arta gdziekolwiek wszędzie można dostrzec obok linki, które deprecjonują wartość takiego arta. I miejscówka staje się siedliskiem … ZŁA ! Normalnie jak katalogi 😉
Tak jak napisałem zamiast płacić 100 za publikacje i 50 za napisanie arta, to lepiej kupić pkt w statlinku za jedną setną kosztów.
I właśnie dlatego najbezpieczniejszym sposobem jest kontaktowanie się bezpośrednio z blogerami albo właścicielami portali. Wymaga to znacznie więcej czasu i cierpliwości, nie da się tego robić długoterminowo na masową skalę, ale ma się pewność co do jakości tak pozyskiwanych linków.
Swoją drogą, świetny „otwieracz” oczu dla firm , dla których liczy się wyłącznie ilość.
Odpowiedzią WhitePress na kombinowanie wydawców jest nowa polityka jakości: https://www.whitepress.pl/aktualnosci/55/nowe-wytyczne-jakosciowe-w-whitepress
To ja mam pytanie, bo w linku do whitepressa o tym nie ma. Czy strony będą weryfikowane pod kątem tego czy są oblepione płatnymi linkami/banerami ze wszystkich stron? Artykuł ma małą moc jak wszędzie wokół są płatne linki (nie SWLe).
Mnie strasznie denerwują mamuśkowe blogi w jednym portalu współpracy z blogerami. Człowiek chce znaleźć bloga np. finansowego a tu wszędzie oferty blogów mamusiek, bo mają wszelakie kategorie poddawane. Brakuje filtrów wyłączających blogi z konkretną tematyką. Masakra jakaś.
zgoda Panowie! ale jak dostaję ofertę opublikowania artykułu sponsorowanego który ma 1k znaków no to sorry!i to od „profesjonalnej agencji” a pózniej narzekanie że artykuł nie ma kopa, że portal publikuje tzw shitt… może kazdy kij ma dwa końce a jeden z nich kłuje bardzeij
Wina leży po obu stronach… jedni dają słabej jakości artykuły a drudzy publikują wszystko nie dbając zbytnio o swoja stronę…
Google już się nauczyło że wiele osób kupuje linki i kiedy widzi portal gdzie za każdym artykułem stoi nowy link to inaczej traktuje taką domenę i linki z niej pochodzące – co innego gdyby było 10 artykułów i 1 link 🙂
Smutne ale prawdziwe.
Przewidujesz jakąś aktualizację tego artykułu ?
Żyjemy w kraju, w którym większość ludzi potrafi utopić najlepszy pomysł i system. Metody SEO się zmieniają, ale bagno wszędzie to samo.
Niestety ale to prawda, że powstało bardzo dużo serwisów tylko pod CM. Takie serwisy przeważnie nie posiadają własnej treści bez linków wychodzących i bardzo często na tematycznych serwisach jak uroda czy zdrowie dodawane są masowo treści ani trochę nie pasujące. Platformy takie jak WP powinny okresowo monitorować strony, które są już od jakiegoś czasu w bazie. Jeśli okaże się, że serwis nie spełnia wymogów, powinien zostać usunięty z bazy.
Znam strony w Niemczech, które są bardzo wysoko bez linków przychodzących. Mają parę bardzo mocnych linków z artykułów sponsorowanych i bardzo dobrze zoptymalizowaną stronę pod SEO. To będzie przyszłość
Genialna lista „grzechów” 🙂 Jak wszystkie te przypadki znasz z autopsji to musisz mieć sporo cierpliwości albo ludzi do kontaktu z blogerami, żeby szybko nie osiwieć 🙂
To prawda, że dziś ciężko jest znaleźć wartościową stronę do publikacji. W ostatnim czasie w internecie jest naprawdę dużo spamu.. Content marketing jest dziś w cenie, podobnie jak strony, gdzie można się nim dzielić 😉
Bardzo dobry artykuł! Absolutnie zgadzam się z tym, że artykuły sponsorowane często nie są warte swojej ceny i że płacimy tak naprawdę za słabe linki. Zauważyłem, że dość częstym problemem jest właśnie zamykanie domen z artykułami sponsorowanymi – ktoś nie opłacił domeny, zamyka stronę, a wszystkie linki, za które zapłaciliśmy, znikają. Dlatego tak jestem sceptyczny co do artykułów sponsorowanych.